Poprzedni   POWRÓT   Następny

strona główna

 

 
 
 
 

 

O bezdomnym misiu

 

 

 

     Pamiętał dokładnie, że na legowisku było ich więcej.
Wtedy przed zimą często opowiadali sobie, że po długim śnie obudzą się razem. Razem będą polować, wybierać miód pszczołom, magazynować pożywienie. Długo, bardzo długo mówili o swej gromadzie, w której będzie wesoło i radośnie, dostatnio i dobrze. Przy tych rozmowach i marzeniach o wiośnie zastał ich sen. Długi, zimowy.
Gdy miś przebudził się z niego, nikogo już obok nie było. Wychudły, z brzydką sierścią, głodny nie wiedział, co począć. Najbardziej bolało go odejście bliskich. Przecież jedyną radością była myśl, że na wiosnę będą razem. Zimowe sny pełne były wspólnych igraszek, niedźwiedzich wybryków.
Choć silny i dla wielu bardzo groźny, szedł smutny i ze strachem poprzez leśny gąszcz. On, który nigdy się nie bał, który zawsze w grupie był najśmielszy, teraz z lękiem patrzył na krzewy i drzewa. Każdy odgłos lasu, każdy trzask łamanej gałęzi, każdy silniejszy podmuch wiatru, powodowały nowy lęk. Liście przybierały olbrzymie wymiary, zdawały się straszyć go swoim ciężarem. Biedny miś w strachu szukał swej gromady, która była jego siłą.
Samotność jest przecież taka bezbronna...

 

 

poezjaani.pl