| 
                               
                            Marzenia... Lubił je. Siadał często w wygodnym fotelu, brał do ręki książkę, która po chwili
                            nic mu już nie mówiła, zamykał oczy na kilka sekund i marzył...
                            Jego marzenia były doprawdy niezwykłe. 
                            Marzył o przyjaciołach, którzy są blisko niego, którzy chcą się z nim spotkać, z którymi są
                            sobie nawzajem potrzebni. 
   Marzył o miłości, której jeszcze nikt nie opisał w żadnej książce, a na samą myśl o niej
                            serce było mu mocniej, choć tajemniczo, bo bezimiennie. 
   Marzył o ludziach prostych i szczerych, przy których nie trzeba się bać oszustw, ironii,
                            pustki w słowie. 
   Marzył o świecie niespotykanych barw, nieznanych dźwięków, nienapisanych poematów i
                            pieśni. 
   Marzył o świecie, którego nie było, ale który mógłby chyba istnieć, skoro pojawiał się w jego
                            głowie. 
   Jego marzenia kończyły się zwykle silnym szarpnięciem za rękaw: to matka przynaglała go,
                            by zakasał rękawy do czekającej go pracy...
                             
                           |