Cóż
z tego, że było ich wielu.
Wielu
znał, z wieloma łączyła go długa i szczera
przyjaźń, ale przecież oni wszyscy po pewnym
czasie zamykali się w skorupie własnego życia, własnych
pragnień i ambicji. Skorupieli, a on ciągle był
wolny...
Skorupieli, a może raczej budowali swój domek bez
okien i drzwi, swój prywatny ogród Eden, raj tylko
dla siebie. On nie zbudował jeszcze domu. Bał się
tej chwili, gdy będzie musiał zdecydować się,
gdy będzie musiał zamieszkać w jego ścianach.
I stało się...
Zamieszkał,
jak wielu, a przecież inaczej. Jego dom był inny. Jedynie
ściany były takie, jak w innych domach. Otwierał
na oścież drzwi, rozśpiewane okna przywoływały
innych do siebie. Potrafił
pielęgnować i rozwijać swoje ideały - zamieszkał
z nimi już na zawsze... Nie zamknął się w
skorupie...
Zbudował niezwykły
dom...
|