Obłoki pokochały jeziora, w których jak w lustrach oglądały swe oblicze. Od początku wszystkim było wiadome, że ta miłość nie ma sensu, że jest bez przyszłości. Tak wiele ich dzieli i tak bardzo się różnią. Pokonując wysokie przestworza tak trudno przecież wyrazić miłość rozlanym na ziemi wodom. Bardzo często obłoki w swym locie zatrzymywały się na chwilę nad błękitnymi taflami wód.
Jednak niespokojne wiatry gnały je dalej i dalej. Te chwile bliskości musiały im starczyć na długi czas rozstania i tęsknoty. Zarówno obłoki, jak i jeziora tęskniły bowiem bardzo za sobą. Niekiedy obłoki w swym locie zniżały się tak bardzo, jak tylko to było możliwe, i jako mgła składały pocałunek na ogromnej twarzy jezior. Niekiedy jeziora marszczyły swą smutną twarz, tak bardzo były spragnione widoku dawno nieobecnych obłoków.
Byli ze sobą tak, jak tylko to było możliwe, na ile słońce i wiatr zezwalały im na bliskość i spotkanie. Tęsknota ich była ogromna. Pragnienie wspólnego trwania wzrastała z każdym spotkaniem. Niebo nie mogło już sobie poradzić z kłopotliwą miłością. Pewnego dnia postanowiło zaradzić tęsknotom zakochanych. Zagęściło obłoki, aż te stały się ciemne i czarne.
Potem Bóg zezwolił obłokom zejść do jezior w postaci deszczu, kropla po kropli. Odtąd mogli być razem już na zawsze stanowiąc jedno.
Oto dlaczego woda w jeziorach jest słodka i smakuje ludziom. Jest owocem wielkiej miłości, wielkiego pragnienia, które się spełniło...
|