Rozumiał mowę drzew i kwiatów, tęsknoty ptaków i marzenia górskich potoków. Znał
tajemnice ukryte w lisich norach i wyznania szybujące wysoko w orlim locie. Dzielił strach z
trzęsącą się osiką i dumę z wyniosłymi, potężnymi dębami. Tylko jego nikt nie rozumiał. Aż
spotkał różę...
Jedyna, która zawsze wiedziała, jak milczeć. Jedyna, która łączyła w sobie jego sny i jego
codzienny trud. Ukochana. Nie mogła jednak pójść z nim. Zbyt była zrośnięta z ziemią, zbyt
zazdrośnie strzegły ją oczy wielu kwiatów w ogrodzie.
Gdy wzlatywał wysoko lub szedł odwiedzać potężne buki - swoich przyjaciół, tęsknił. A jego
tęsknota była ogromna jak pustynne przestrzenie.
Kiedy wyruszył w kolejną wędrówkę,
najdłuższą w swoim życiu, koniecznie chciał zabrać ze sobą jakąkolwiek pamiątkę od swojej
róży. Nie mógł wziąć pęku jej pięknych kwiatów - zbytnio by ją ogołocił, ani liści - bo chroniły
jej wątłe ciało. Zabrał więc jeden z kolców. Wbił go głęboko w swoje serce, aby ten najdroższy
dar nigdy nie zaginął. I choć czasami serce z tego powodu bolało, to przecież był szczęśliwy.
Była z nim. Tą jedyną swą cząstką... Krople krwi, które sączyło serce skrywające dar róży, znaczyły
jego pielgrzymie drogi, różane drogi...
|