Przepłynął chyba wszystkie morza świata. Spał na pustyni pośród rozgrzanych gór piasku i
na górze lodowej skutej w wieczne milczenie śniegu. Poznał czarnych i białych, smutnych i
wesołych, bogatych i biednych, sytych i głodnych. Znał wiele potraw, przeżył wiele przygód,
umiał dużo i długo opowiadać o swoim barwnym życiu.
Kiedyś zdecydował się osiąść samotnie na jakiejś wolnej wyspie. Zabrał ze sobą jedynie
starego, wyleniałego psa, wiernego druha o przytępionym słuchu i ślepego na jedno oko.
Na długo wszelki słuch o samotniku zaginął. Pewnego dnia przypomniał się. Przesłał przez
przypadkowych marynarzy zdjęcie: siedzi w słońcu wesoły, uśmiechnięty, z ręką uniesioną
wysoko w geście pozdrowienia. U jego stóp stary pies. Na odwrocie kilka słów: "Pozdrawiam
was szczęśliwy i samotny". Oczywiście udawał. Trzy tygodnie po tym liście już nie żył.
Popełnił samobójstwo.
Skreślił przed śmiercią kilka słów: "Nie mogę żyć samotnie. Za daleko
uciekłem. Za długo mówiłem do fal i krzyczałem do pustego lasu.
Zmarnowałem życie szukając świata i uciekając od ludzi. Jeden człowiek jest bogatszy niż cały świat. Powiedzcie
swoim przyjaciołom: niech zawsze szukają ludzi i trzymają ich mocno za ręce, jeśli chcą być
szczęśliwi".
|